Niewygodna prawda...
Jest tyle prawd, ile jest ludzi. Każdy umysł, to odrębny mikrokosmos - zupełnie osobna przestrzeń. Każdy człowiek - to odrębna osobowość.
Na pozór ludzie to po prostu tłum podobnych postaci. Po bliższym poznaniu - każdy okazuje się zupełnie odrębną kombinacją cech i osobliwości. Ludzi różni wszystko: wrażliwość, spojrzenie na świat, cele w życiu, oczekiwania wobec siebie i świata. Każdy ma swoje poglądy i racje. Każdy też ma swoją własną Prawdę, którą czuje i nosi w sobie. I TO JEST PIĘKNE - I TWÓRCZE.
Ohydne i podłe zaś jest to, że mamy ogromne tendencje do potępiania inności w drugim człowieku. Wystarczy, że w jednym punkcie ktoś wyróżni się z ogółu - i już jest uznany za złego. Ogół piętnuje go, wyklucza, a najczęściej okrutnie karze: wyśmiewa, poniża i neguje.
Męczy mnie od zawsze pytanie: dlaczego tak często przymykamy na to oczy wmawiając sobie, że tak musi być?!!! Uważam, że wcale nie musi. Nie powinno! Jeśli jesteśmy wszyscy tak różni, odrębni i indywidualnie ukształtowani - to jest to nasze bogactwo. Powinniśmy to docenić - i poszanować!... Czerpać z niego!...
Jeśli mamy wolną wolę, to mimo negatywnych naszych tendencji, jesteśmy w stanie je pokonać przecież... Wystarczy świadomość, że to właściwe. Świadomość - i trochę wysiłku, by zmienić skostniałe negatywne nawyki i odruchy.
Oprócz tego, że żyjemy - zacznijmy jeszcze SAMODZIELNIE myśleć! Po swojemu, a nie "po ludzku..."
Czytelnym przykładem na wyrażenie tego, co właśnie chcę wytłumaczyć jest przyjaźń osoby heteroseksualnej z lesbijką lub gejem. Przyjaźń i wszystko, co ona ze sobą niesie - jest PONAD tym, co różni tych ludzi. Nie muszę być lesbijką - by szanować lesbijkę. Oprócz sfery seksualności, człowiek ma w sobie tyle innych obszarów przeżywania!... POWINNIŚMY SKUPIĆ SIĘ NA TYM, CO MOŻEMY SOBIE NAWZAJEM DAĆ, A NIE ODEBRAĆ...
Kolejny przykład kontrowersyjnej przyjaźni, to przyjaźń pomiędzy mężczyzną i kobietą. Różni ich bardzo silna sfera seksualności. Różni i przyciąga - jednocześnie, więc jest zagrożenie, że seksualność pokona rozum - i przyjaźń zmieni się w miłość i pożądanie. Nie bierzemy pod uwagę tylko jednego - najistotniejszego szczegółu: że jesteśmy tak skonstruowani psychicznie, że rozum ( lub jeśli ktoś woli - rozsądek) jest w stanie zapanować nad zmysłami i uczuciami. Wystarczy skupić się mocno nad tym czego chcemy, a co odrzucamy.
Mocno - i do skutku... Tylko to wymaga naprawdę sporego wysiłku - a tego już nie lubimy, więc odrzucamy już "na starcie". Łatwiej mieć do czynienia z osobami podobnymi do siebie, bo to minimalizuje ewentualne rozbieżności i konflikty. Znajomość na zasadzie "jesteśmy w jednej bandzie" czy "solidarność jajników" jest zbyt powierzchowna i płytka. Nie może więc dać takiej prawdziwej, pełnej satysfakcji.
Kolejny przykład nietypowej przyjaźni to ateista i wierzący. Proszę bardzo! To dopiero bariera międzyludzka! Zatrzymują się przed nią tłumy. Rzadko kto ma odwagę i motywację do przekroczenia tej bariery... Przeważnie zatrzymujemy się przed nią myśląc: nie! to wrogi obóz!... Ta osoba jest z wrogiego obozu!
A PRZECIEŻ WCALE TAK NIE MUSI BYĆ. WSZYSTKO ZALEŻY OD NASZEJ ŚWIADOMOŚCI I PODEJŚCIA DO SIEBIE NAWZAJEM.
Jeśli stać obie strony na poszanowanie tego, co je różni - to mogą czerpać z bogactwa swojej odrębności i różnorodności pełnymi garściami!...
Chodzi mi o to, że dwoje ludzi z różnych "światów", środowisk czy kręgów kulturowych może sobie nawzajem dużo więcej dać, bo mają inne horyzonty myślowe, spostrzeżenia, inne postrzeganie świata, problemów - nawet ludzi. MOGĄ SIĘ TYM NAWZAJEM PODZIELIĆ I OBDAROWAĆ!
To tak, jak wtedy, gdy mężczyzna wytłumaczy kobiecie typowo męskie widzenie świata, o którym ona sama nie jest w stanie wiedzieć. To bardzo cenne i nietypowe...
Muzułmanin patrzy inaczej niż chrześcijanin na ważne dla obu kwestie. Lepiej jednak dla nich, żeby się nimi podzielili, niż o nie bili, prawda?...
I o to mi właśnie chodzi w tym tekście. To jest jego sedno: NIE SKUPIAJMY SIĘ NA RÓŻNICACH I NEGATYWACH - TYLKO NA TEJ DRUGIEJ STRONIE.
W tym momencie stoi mi przed oczami wyobraźni niezwykła para: Maria Curie i Albert Einstein... Patrzą wymownie prosto w oczy krzycząc, że naukowy dorobek ich życia wykorzystano zupełnie inaczej, niż mieli w swoich założeniach. Nie po to by chronić - lecz po to, by niszczyć życie!... Tu uwidacznia się najbardziej potworna cecha człowieczeństwa: skłonność do zła i destrukcji. Jest tyle możliwości pokojowego wykorzystania siły rozszczepu jądra atomu oraz niezwykłych właściwości pierwiastków promieniotwórczych! A człowiek od razu zaczął niszczyć - w pierwszym swoim odruchu...!!!
Jeśli przełożyć to na sferę stosunków międzyludzkich - jest tak samo. Mamy zaprogramowaną skłonność do destrukcji! Niestety.
Ale mamy też rozum i dlatego JESTEŚMY W STANIE korygować tę nasza "wadę fabryczną". Problem w tym, że nawet nie próbujemy...
I TYLKO DLATEGO NASZ ŚWIAT JEST WYRAŹNIE ZŁY: NIESPRAWIEDLIWY, OKRUTNY I ŚLEPY. JEST TAKI, BO... POZWALAMY MU TAKIM BYĆ...!!!