Święta?...
Dobra. Kupiłam, co potrzeba. Posprzątałam dom. Przygotowałam potrawy. Ubrałam choinkę. Jest - jak trzeba.
Będzie git, tylko żeby tych cholernych gości jakoś przeczekać!... To chyba jest jeszcze trudniejsze niż te całe przygotowania świąteczne...
Przychodzą co roku z tymi samymi wymuszonymi uśmiechami, bezbarwnymi nastrojami i obojętnością w oczach.
Rutyniarze życia! Z góry negują wszystko i wszystkich, a sami ślepo biegną "za tłumem" małpio go naśladując.
Fabryka ich wyprodukowała - czy diabeł spłodził?... Ciekawe, co tam mają pod czaszką i za mostkiem. Co oni tam mają? Żywą tkankę, czy podzespół i procesor?
Cóż warte są ich czcze słowa, postne uśmiechy i pocałunki? Co warte...
*Dobra. Pójdziemy znowu na tę świąteczną kolację nieszczęsną. Ale to męka jest zawsze!... Prezenty trzeba przygotować , ubrać się "na wysoki połysk" i przemęczyć te dwie godziny sztuczności...Co za porażka cywilizacji te święta!
A niech im będzie
P-R-Z-Y-J-D-Z-I-E-M-Y D-O N-I-C-H.Przynajmniej nie muszę w garach siedzieć parę dni, a potem myć naczyń przez cały przewalony wieczór. Choć...w sumie nie wiem, co gorsze...
*Po co te święta?
No po co one są?
Ludzie strasznie lubią jeść chyba, bo tylko to jest stałą atrakcją wszędzie. Żarcie i picie oczywiście. Zawalić łeb do nieprzytomności i się upodlić maksymalnie.
Tak się kojarzą nasze święta: sterty żarcia, morze picia i te badziewne krzyczące jaskrawością świąteczne ozdoby. I czcze gadanie o niczym. Taka paplanina nieszczera na pokaz. Żeby zamaskować prawdziwe myśli i zamiary...
Co właściwie trzeba świętować - i po co?- bo już w sumie nie wiem nawet, o co tu w ogóle chodzi... Zostają potem tylko...puste kieszenie, niesmak i ból w brzuchu i w głowie.
Co ludzie zrobili z tego pięknego Dnia Przesilenia Zimowego?!!! Parodię? Dramat? Tragikomedię? - To thriller jest ostry!
Niech wróci Codzienność!!! Błagam...