Orzechy...
- Idziemy na dwór! Trzeba zebrać orzechy!
Co? Jak? Orzechy?... wyrwany ze środka swojego świata nie potrafi od razu zrozumieć, o co chodzi... Jedna chwila, druga - i kojarzy: Mama go woła. Jasne. Już idzie.
Wkłada buty, zabiera wiadro i wychodzi do ogrodu. Mocne słoneczne światło pada na bogatą paletę jesiennych barw. Ale jest... wyraziście!
Pierwsze jego kroki poruszają grubą warstwę suchych liści uwalniając ich zapach. Widzi ją, jak w głębi ogrodu grabi liście pod orzechami: kochana, niezawodna jego Opoka i mocny kłębek Energii Kinetycznej. MAMA. Jest przy nim od zawsze. Ma specyficzne podejście do jego niepełnosprawności: traktuje go w sposób, który pozwala mu czuć się w stu procentach sprawnym.
Zamiast usuwać z jego drogi przeszkody - buduje w nim głębokie poczucie własnej wartości. Pomaga wspierając - nigdy wyręczając... Rozmowa z Nią to nie tylko wymiana myśli. To często zderzenie dwóch światów i pełna uczciwa konfrontacja. Mama potrafi go przekonać, ale i przyznać rację...
Uwielbia rozmowy z Nią - są treściwe, konkretne i zawsze dają do myślenia. Są impulsem do przesuwania granic...
- Jestem. W czym Ci pomóc?
- Zbierzemy orzechy, Synu...
Jasne Jej oczy wyrażają miłość, akceptację i zdecydowanie. Jest kobietą, która dokładnie wie czego chce: widzi wyraźnie cel i drogę do niego...
Postawił wiaderko przy stopach i przychylił gałąź.
- Te są jeszcze niedojrzałe... - podeszła dalej i zatrzęsła z całych sił młodym drzewkiem. No tak... Lekko nie będzie. Drzewko rośnie na stromiźnie nad fosą...
Mama dobrze wie, że zginanie się i przysiady są na granicy jego możliwości. Ale on lubi wyzwania! Przyjmuje je. Zawsze. Schyla się. Jest dobrze, ale z wyprostowaniem ciała są spore kłopoty.
Nie myśli o ograniczeniach. Skupia się na tym, co ma zrobić - tylko na tym. Pozbieranie orzechów to tylko symbol - pretekst.
Najistotniejsze jest to, żeby przekroczyć tę cholerną niesprawność w jednym jedynym punkcie: przetrzymać palący ból skurczy i wyprostować się. Choć raz. Pokazać, że to on jest silniejszy!!! Jest ciężko, ale robi to.
Schyla się znowu z pełną świadomością tego, co poczuje przy kolejnym wyproście. Jest trudniej. Cholernie boli. Ciężko zapanować nad drżeniem ciała. Czuje, jak pot spływa strugą po policzku.Skurcz pali żywym ogniem. Trwa... Potęguje się.
- "NIE!"- w jego świadomości zapala się czerwień buntu. Buntu przeciw własnym ograniczeniom:
- "NIE AKCEPTUJĘ TEGO, NIE BĘDZIE TAK! NIE MA MOWY!"
Już na wpół świadomie spionizował płonące bólem ciało. JEST!
Nie patrzy na Mamę - to jest jego walka. Ból zamiast osłabić, wyostrzył jeszcze jego zmysły. Myśli stały się bardziej precyzyjne, poukładane. Pamięta, jak kiedyś nie obronił się przed skurczem, tylko czując falę bólu - poddał się jej. Maksymalnie się rozluźnił i przyjął ból bez oporu - pokonał odruchy! Wtedy skurcz stracił na sile i... wygasł! Tak! To jest klucz!
Głębokie oddychanie zawsze pomaga się rozluźnić. Maksymalne skupienie uwagi koncentruje siły. Jak zaprogramowany - zaczyna się schylać i prostować. Już nie ma orzechów - jest tylko oddech... Skupia się tylko na nim i niezbędnych ruchach ciała. Jego skupienie rośnie.
...O R Z E C H Y..
Znowu skurcz.
I walka z własnymi odruchami: jeszcze chwila, druga, i jeszcze jedna...
Nagle traci równowagę na stromym gruncie i upada. Cholera! To jest najgorsze!
Upadek wytrąca go nie tylko z równowagi ciała, ale i umysłu. Zaczyna się wahać...
- Nie!- krzyczy sam do siebie. Powoli obraca się na bok. Ból obezwładnia ciało, a bezradność jego wolę...
Nagle czuje głęboko w swojej świadomości potężną falę buntu: Właśnie że wstanie! Będzie walczył aż do skutku! Potrzebuje tego! Pragnie tego i dostanie to!
Rozgląda się: pień jest na wyciągnięcie ręki. Podczołguje się, chwyta mocno, podciąga na ręce i opierając się o drzewo powoli prostuje ciało. Stoi!
W końcu wszystkie orzechy są w wiaderku. Wszystkie - co do jednego. To już... Nie jest w stanie określić, jak długo to trwało. Czuje, że bardzo długo.
Po jakimś czasie nie czuje już nic prócz... wolności! Tak! To wolność!
Właśnie oderwał się od własnych ograniczeń. Teraz już wie, że JEST WOLNY. Czuje to mocno w spoconym swoim rozdygotanym ciele! Znalazł właśnie drogę, której szukał i bardzo potrzebował!
Ta świadomość wywołuje w nim jakieś dziwne uczucie: gorącą silną falę przepływającą jednocześnie przez jego ciało i duszę. Pulsuje w nim cholernie silnym impulsem. Szarpiącym i natrętnym. Nieugaszonym, nieposkromionym.
Stoi teraz cały mokry z wysiłku. Stawia w trawie wiadro pełne orzechów. Ma tyle w sobie teraz energii, że mógłby obdzielić nią wszystkich ludzi na Ziemi!
Patrzy na Mamę. W Jej wzroku jest to, co znajdował zawsze: zrozumienie, miłość i akceptacja. Nie... - jest coś jeszcze!
Widzi to bardzo wyraźnie: ta niesamowita Energia, którą właśnie czuje - odbija się w Jej oczach jak w lustrze. Mama czuje to samo co on! Uśmiecha się promiennie. Wyraźnie czuje wagę tej chwili...
W milczeniu ruszają do domu. Oboje mają tę samą zasadę: nie nadużywać słów, kiedy są zbędne. Teraz są...
Pije łapczywie i zaraz idzie pod prysznic. Tam dopiero powoli zaczyna dochodzić do siebie. Próbuje ogarnąć myślami to, co się przed chwilą wydarzyło...
Chłodne strugi studzą łagodnie jego rozgrzane ciało. Jednostajny, cichy szum wody uspokaja rozchwiane do granic emocje...
Czuje w sobie niesamowitą siłę - Energię, która każe mu zrozumieć, że może wszystko! Czuje bardzo mocno, że jeśli mu na czymś naprawdę zależy - jest w stanie po to sięgnąć i mieć to! Udowodnił to. Pokonał swoją niesprawność, która ograniczała go przez tyle lat...
Zamiast na własnych ograniczeniach - wystarczyło skupić się na MOŻLIWOŚCIACH... Takie to proste się teraz wydaje, takie oczywiste.
Od dziś orzechy już zawsze będą mu się kojarzyć z nieograniczonymi możliwościami ludzkiej woli i umysłu.
Energia, która go teraz wypełnia rośnie i potężnieje z każdą kolejną chwilą nadając jego życiu zupełnie nowy wymiar i smak... Niesie go na swojej potężnej fali i otwiera przed nim wszystkie granice.