Logika tłumu
Dzisiaj spójrzmy na działanie i reakcje ludzkiej psychiki w codziennych zwykłych sytuacjach, kiedy jeden człowiek potrzebuje nagle pomocy drugiego człowieka.
Przykład: „Klasyka gatunku” – jakaś osoba leży na ulicy. Otoczenie przeważnie reaguje zdziwieniem, niepewnością, zaciekawieniem, czasem konsternacją. A co się dzieje w odczuciach i emocjach – wewnątrz tłumu gapiów? Prawdopodobnie dominuje bezradność i pewien rodzaj strachu przed reakcją publiki, jeśli cokolwiek zrobimy, w jakikolwiek sposób wysuniemy się z ogółu. Jest to obawa przed działaniem. Nie – obawa o drugiego człowieka, tylko właśnie o siebie: że zrobimy jakiś błąd, wygłupimy się, narazimy na śmieszność.
Najczęściej nie ma w ludziach odruchu sprawdzenia, co się dzieje i niesienia pomocy potrzebującej osobie, tylko działa w nich chaotyczne rozumowanie wytrąconego z równowagi i niepewnego własnych emocji – człowieka. Najpierw myśli: „ co będzie ze mną?”, a potem dopiero: „ co z nim?”
Oczywiście zdarzają się osoby, które reagują w takich sytuacjach w zdrowy naturalny sposób, traktując problem drugiego człowieka podobnie jak swój własny i bez ceregieli wyciągające pomocną dłoń. To jest jednak naprawdę rzadkość... Sprawdźcie sami.
Skąd się bierze taka reakcja ludzi, taki sposób myślenia?
Skąd te dziwne obawy i niepewność?
Dlaczego boimy się zrobić coś dobrego w spontanicznym odruchu, a nie boimy się swoich negatywnych reakcji?
Rzadko kto zawaha się oddać uderzenie atakującemu go bez powodu napastnikowi, prawda?...
Analogicznie do otwartej codzienności ulicy, podwórka, skweru - dzieje się w codzienności internetowej. Tam jeszcze łatwiej pochopnie ocenić, zranić i podeptać drugiego człowieka, bo najczęściej jesteśmy anonimowi i nie widzimy nawet jego twarzy... Zamiast rzeczywistej postaci widzimy tylko nasze wyobrażenie o niej. Najczęściej jest ono mocno zniekształcone naszymi emocjami związanymi ze współzawodnictwem, konfliktem interesów, czy ślepym ocenianiem według pozorów.
Najgorsze jest jednak to, że ludzie patrzą na siebie tylko przez pryzmat własnych roszczeń i wymagań, a nie jak na taką samą osobę z bardzo podobnymi problemami. W partnerze z czatu, czy komputerowej gry widzą tylko kolejny niezbędny schodek prowadzący do własnego celu. Wystarczy zajrzeć na jakiekolwiek forum lub czat, by boleśnie się upewnić, ze ludzie częściej są dla siebie potworami niż ludźmi...
Ktoś niedawno powiedział mi, że: ”Jeśli ktoś cierpi, to wszyscy są, by patrzeć, jak mu źle. Gdy jednak potrzebuje wyraźnie pomocy – to nie ma już nikogo...”
Do tych celnych słów nic już nie pozostaje do dodania... Tylko gdzie w tych realiach miejsce na człowieczeństwo?... Podsunę teraz ostatni przykład: typowa sytuacja z filmów akcji, gdzie terrorysta lub rabuś grozi grupie przypadkowych, obcych sobie osób. Wtedy NIEZMIENNIE i ZAWSZE ofiary przemocy integrują się ze sobą i wzorcowo współdziałają!!! „Da się?...”
Da się – bo to pierwotny odruch w sytuacji bezpośredniego zagrożenia własnego życia, a nie świadoma decyzja... Ot i cała tajemnica nagłego przebudzenia szlachetnych odruchów.
Podsumuję jednym tylko zdaniem: Jako społeczeństwo wysoko rozwiniętej cywilizacji – jesteśmy ślepymi, tchórzliwymi egoistami bez cienia godności.
Gdzie więc miejsce na moralność, wiarę w Boga, sumienie i wszystkie podobne głębokie wartości, które są podobno osią naszego rozwoju?
Gdzie ludzie to wszystko ukrywają i po co?!!!...
Czy ktoś mi odpowie?...