Śmiertelna sinusoida cz3
Za każdą przeczytaną treścią, poznanym człowiekiem, przeżyciem czy doświadczeniem - moje postrzeganie świata lekko się... korygowało. Zawsze byłam bardzo otwarta i ciekawa świata. Tego "podskórnego" Świata, niezauważalnego okiem, a wyczuwalnego tylko myślami.
Byłam głodna wiedzy. Bardzo. Pachniała mi wolnością i nową przestrzenią.
Potrzebowałam nowej, pełniejszej świadomości i do niej mnie ciągnęło.
Życie przeprowadzało mnie przez różne swoje obszary i zakamarki. Dawało nieprzewidziane doświadczenia, sytuacje, dylematy... Wszystko to zostawiało we mnie ślady, które gdzieś mnie prowadziły. Gdzieś - to właściwe słowo, bo nie znałam tej drogi i jej celu. Szłam w nieznane i nieświadomie. Jak dziecko we mgle.
Często z owej mgły częstowano mnie kopniakami i wyzwiskami, szarpano. Powalano na łopatki czasem. Bywało, że "odpływałam" zamroczona nieprzewidzianym atakiem...
Bez względu jednak na stopień beznadziejności mojej sytuacji - zawsze przychodził taki czas lub...taki człowiek, który prowokował do podniesienia się i pójścia dalej...
- Nie wiem po co.
Dla zasady?
Dla utrzymania kierunku?
Dla samego ruchu?...
Ta sinusoida życia prowadzi mnie ciągle. Podejrzewam, że sama nie wie, gdzie prowadzi. Każdym moim impulsem, krokiem i wyborem rysuję - nadaję jej kształt... i kierunek! A może to ja wyznaczam i prowadzę? Działam we mgle, więc...może tego nie zauważam. To możliwe!!!
A może po prostu kształtujemy się nawzajem. Zależnie od tego, która z nas w danej chwili jest silniejsza - ta przejmuje ster i wyznacza kierunek? Tak to właśnie czuję: jak przepychankę, wspólny taniec, wyścig.
Czasem życie zmienia mnie - a czasem ja je zmieniam.
Stawka jest najwyższa, więc nasz taniec wart najwyższej ceny.
Mam nieodparte wrażenie, że tempo szybko wzrasta, a ślad, który za sobą zostawiamy... wygląda jak śmiertelna sinusoida.
Zgadnij, dlaczego...