Pudełko nicości
Każdy z nas potrzebuje chwili ciszy, spokoju i oderwania się od swoich obowiązków.
Czasem chcemy po prostu zamknąć dom, wyłączyć telefon i nie patrzeć w lustro.
Żeby tak można było schować się w " pudełku nicości" !...
- Nie chcę nic od nikogo i niech nikt nie oczekuje niczego ode mnie !
Tak mogę , tak zrobię - liczy się chwila.
Więc położyłam się wygodnie.
Ciepło, miło, lekko, prawie półsen... - drrrr drrr, dzwonek do drzwi. Głośny, natarczywy, wibrujący w uszach.
Kogo tam niesie? O tej porze to chyba
tylko listonosza.
Pierwsza myśl - udaję że mnie nie ma.
Ale sen już nie przyjdzie.
A jeżeli to coś ważnego?
Kalkuluję : musi być polecony, zwykły już dawno leżałby pod drzwiami.
Poza tym lepiej przejść te kilka kroków, jak jechać do miasta gdy już zostanie awizo.
Dobra - wstanę...
Listonosz zaliczony.
Podejście drugie.
Wracam do łóżka, wyciągam się i zamykam oczy.
Chcę być "tu i teraz".
I jestem.
Coraz bardziej natarczywe "miał" i mokry język na policzku...
Udaję że śpię, ale koteł przystępuje do ofensywy.
A niech tam! Dam mu żreć i niech idzie nie powiem gdzie!
Wstałam.
A - to jak już stoję, to zrobię sobie herbaty i kanapkę, jak to mamy w zwyczaju: je kot - jem i ja.
Nieważne: dziesiąta, piętnasta czy druga w nocy- nie ma to jak pojeść w dobrym towarzystwie.
W międzyczasie przyszło mi do głowy że miałam umówić dziecko na wizytę u lekarza, ale zupełnie o tym zapomniałam.
No cóż... włączę ten telefon.
Wbrew pozorom rejestrować się do przychodni do rzeczy najprostszych nie należy, ale za to muzyki można się nasłuchać do woli...
Pół godziny - jak nic.
Kot rozłożył się na łóżku , ja obok - leżymy.
Podejście trzecie.
Muuusi być udane!...
Zgodnie z zasadą ,,do trzech razy sztuka". " Niech się wali, niech się pali" - nie istnieję.
Tylko że dzwoni telefon...
To bardziej przekorne "ja" było zdania żeby nie odbierać, ale ta lepsza strona mej osobowości szepcze : ty weź tam zobacz.
Sprawdzam - dzwoni Dziecko.
Priorytet - nie da się nie odebrać...
- Mamo odwołali zajęcia, przyjedź bo nie mam autobusu.
Ubrałam się i pojechałam. Dziecko swoje przywiozłam.
I słyszę:
-Nie ma obiadu?
-A dlaczego takie zimno jest w domu?
- Co robiłaś ?
Jak mam to wytłumaczyć? Sama sobie nie potrafię , a co dopiero dzięcięciu - nie zrozumie.
Pomyśli matka- wariatka, szuka dziury w całym .
Zabieram się za obiad.
Są rzeczy ważne i ważniejsze... - W sumie liczy się podejście.
"Pudełko " musi poczekać na swoją kolejkę. Już prawie wybija się na lidera ale... tylko, żeby nie to ,,ale'...'
No cóż - Duszą zajmiemy się jutro - dzisiaj swoimi obowiązkami.
A co tam, najważniejsze są intencje...!